Nie wiem jeszcze, czy z elektrykami można regulować zegarki, ale zaraz na pewno się dowiem. Jest 8:10, wpadamy z Jeremkiem do lokalu. Gdyby piony od centralnego nie były plastikowe, słychać byłoby wystukiwane przez sąsiadów werble. Przystępujemy do włączania kolejno wszystkich bezpieczników. W jedym uchu gra „Go!” od Public Service Broadcasting:
RETRO? GO! FIDO? GO! GUIDANCE? GO! CONTROL? GO! TELCOM? GO! GNC? GO! EECOM? GO! SURGEON? GO!
— Public Service Broadcasting, „Go!”
W drugim uchu, prostotę życia w dobie elektryfikacji wykłada niezawodny Julian Tuwim:
Sterczy w ścianie taki pstryczek,
— Julian Tuwim, „Pstryk”
Mały pstryczek-elektryczek,
Jak tym pstryczkiem zrobić pstryk,
To się widno robi w mig.
Mały jest podekscytowany, ja nie mam złudzeń. Wiem, że jeśli w tym kwartale e-on (d. Innogy, d. RWE, d. STOEN) miał wyśrubowany limit i może spierdolić tylko jedno zadanie, to spierdolił właśnie moje. Pstrykam więc sterczącym w ścianie pstryczkiem i… wiadomo – nic się nie dzieje.
Tato, to fajnie, będziesz mógł później przyjść jeszcze raz i znów sobie sprawdzić!
— Spojrzenie Jeremka, który ma dopiero 5 lat, a już wie, że na instalacji elektrycznej tego lokalu ciąży klątwa Clarka Griswolda
Następuje przerwa na odprowadzenie Jeremka do przedszkola. Wracam, oglądam na klatce licznik, który wyświetlanymi komunikatami nie zdradza niedziałania i dzwonię na numer infolinii. Pani po drugiej stronie od razu mówi, że oczywiście, prądu nie ma i nie może być, bo zlecenie podłączenia zostało błędnie wystawione. Warto podkreślić, że nie wystawiłem go przecież ja, a pani w salonie, która z tego żyje i takie liczniki podłącza codzień na śniadanie. Pani Infolinijska oddzwania po paru godzinach. Następna próba w piątek – brzmi wyrok. No ok, wytrzymam. „Technik powinien mieć klucz do liczników, ale na wszelki wypadek proszę skontaktować się z administracją budynku.” Odpowiadam, że to bezcelowe, bo nawet jeśli administracja ma jakieś klucze do liczników, to ten od szafki z moim na pewno zgubił_, albo zgubi dopiero kiedy zgłoszę na niego zapotrzebowanie. Pani nawet trochę śmiechła.