Risografia

Najdoskonalsza w swojej niedoskonałości technika drukarska. Moja pierwsza szczera miłość w świecie poligrafii.

Jeden z bębnów drukujących w Riso MZ770E. Widoczny fragment matrycy.
Czym jest riso/risografia?

Riso Kagaku Corporation to japoński producent urządzeń poligraficznych, który zdominował rynek powielaczy. I właśnie powielacze Riso dały nazwę tej nietypowej technice drukarskiej.

Riso, lub – bardziej ąę – risografia, to technika druku bardzo zbliżona do serigrafii. Cały proces zamknięty jest jednak w pudle maszyny o fizjonomii ksera na sterydach. Za pośrednictwem skanera lub w połączeniu z komputerem, maszyna wykonuje miękką matrycę podobną do sita i nakleja ją na bęben drukujący zasilany farbą. Proces druku, czy właściwie powielania, odbywa się na mokro – arkusz papieru jest przetaczany po bębnie… Nie, moment. Bardziej bęben po arkuszu? Albo bardziej obrazowo: bęben obraca się w maszynie, papier przesuwa się po nim całą swoją powierzchnią, nie ma tam tarcia, tylko krótkie zetknięcie. W efekcie kontaktu bębna (i nałożonej na niego matrycy) z arkuszem papieru, papier zostaje zabarwiony w miejscach, gdzie na matrycy znajdowały się otworki umożliwiające przepływ farby.

Powielacze, w zależności od modelu, mieszczą jeden lub dwa takie wymienne bębny, a zatem drukują w jednym przebiegu jeden lub dwa kolory. To oznacza, że drukując pracę opartą o sześć farb, arkusz musi przejść przez maszynę od trzech do nawet sześciu (!) razy. Warto dodać, że w przeciwieństwie do najpopularniejszych technik druku, Riso nie korzysta z przestrzeni barwnej CMYK (co najwyżej CMYKinda) i drukuje farbami występującymi w kilkudziesięciu kolorach, które można dowolnie mieszać już na papierze, lub – jak co więksi zapaleńcy – w wiadrze. Ograniczeniem są tu jednak bębny. 1 bęben = 1 kolor, a przebarwienie bębna to prawdziwa mordęga i godziny roboty, dlatego każda risowa drukarnia, chcąc wprowadzić kolejny kolor musi zainwestować w kolejny bęben. A to kupa hajsu.

Czy to ma jakieś zalety?

Niezliczone.

Przede wszystkim, druk jest znacznie bardziej ekologiczny niż inne popularne techniki poligraficzne. Farby powstają na bazie oleju sojowego, nie zawierają metali ciężkich, a matryce produkowane są z papieru ryżowego. Wszystkie urządzenia mają certyfikat Energy Star, a powielacz zżera ok. 75-95% mniej energii elektrycznej niż kserokopiarka. Mniej prądu = mniej spalonego węgla, a więc panie Sasin, może pan już burzyć to w Ostrołęce.

Riso ma wbudowany skaner, więc można kopiować tyłek jeszcze bardziej efektywnie niż na zwykłej kserokopiarce. Riso jest ładne, wydaje miłe (choć głośne) dźwięki, guziczki przyjemnie pikają, klapki klapią – słowem – muzyka dla spragnionych piękna uszu. Riso nie śmierdzi też tonerem, wręcz przeciwnie, pachnie przepięknie, a farba swoim zapachem ustępuje tylko zapachowi kolei.

Błędy pasowania kolorów na wydruku w kolorach czarnym i czerwonym.

Wydruki nie są powtarzalne, jak w tych wszystkich nudnych giclée (błagam, ktoś to w ogóle potrafi wymówić?), offsetach, drukach cyfrowych (te w ogóle powinny być zabronione). Każda kopia ma różne nafarbienie oraz swoje unikalne niedoskonałości, które nadają jej wyjątkowy charakter, a powstają choćby w miejscu styku bębna maszyny z mikrozałamaniami papieru. Serio. Do tego dochodzi raster stochastyczny, miły dla oka jak fotograficzne ziarno. Nadal mało? To dodam jeszcze jakże wspaniałe błędy pasowania kolorów!

Ale przede wszystkim, satysfakcja drukarza. Właściwie, jest to zaleta, która zjada na śniadanie wszystkie pozostałe.

Dobra, to teraz wady

Żadnych.

No, może jedna. Druk brudzi łapki, a brudne łapki brudzą kartki. Na szczęście gumka do ścierania likwiduje 100% takich zabrudzeń.

Niektórzy za poważne ograniczenie mogą uznać format wydruku. Maksymalny dostępny obecnie format to A2, jednak w naszym smutnym kraju nikt nie dysponuje taką maszyną, najpopularniejszy jest więc format A3, choć nierzadko spotyka się też skromniejsze urządzenia drukujące w formacie A4.

Czym drukuję

Moja miłość do riso rozkwitała przy Riso MZ770E Oficyny Peryferie. To dwubębnowa maszyna formatu A3. Do dzisiaj drukuję na niej większe plakaty i printy wielokolorowe.

Chęć nieograniczonego eksperymentowania o każdej porze, a przede wszystkim, w tak zwanym międzyczasie, zaowocowała zakupem pierwszego własnego “baby-riso” czyli niskobudżetowego Riso CV3030. To jednobębnowa maszyna formatu A4 o ograniczonej palecie kolorów (inny standard pojemników z farbą). Nadal pozostaje jednak możliwość mieszania własnych kolorów z pełnej palety Riso i przepakowywanie ich do zbiorników typu CV, co niebawem będę czynić 😀 Poza funkcją drukowania, moje baby-riso pełni bardzo ważną funkcję łóżka dla kota.